Pod koniec września na zakończenie sezonu wakacyjnego wyruszamy w podróż do Anglii w odwiedziny do naszej dobrej przyjaciółki Agi. Korzystając z okoliczności tanich lotów postanawiamy w drodze do Bradford, celu naszej podróży, zahaczyć o Londyn. Nasz samolot w Londynie ląduję o godzinie 7:25. Z lotniska Luton do centrum Londynu docieramy jednym z tanich opcji transportu „easybus”. Przy wcześniejszej rezerwacji biletu przez internet na konkretną godzinę za transport płacimy jakieś 4 funty. Wysiadamy na Commercial Street niedaleko Liverpool St Station pierwszym punktem naszej wycieczki jest „Tower of London„. Pałac i Twierdze podziwiamy z zewnątrz. Żeby wejść do środka trzeba zapłacić 22 funty my po licznych opiniach krążących w internecie stwierdzamy, że cena jest nieadekwatna do atrakcji w środku. Poza tym mamy tylko kilka godzin na zwiedzanie Londynu i postanawiamy zobaczyć jak najwięcej w tym krótkim czasie nie tracąc czasu na czekanie w kolejkach po bilet i godzinnego zwiedzania atrakcji od wewnątrz. Twierdza nadal jest zamieszkiwana przez strażników Yeomen Warders wraz z rodzinami. Strzegą oni przechowywanych tam zbrój, broni, klejnotów i insygniów koronacyjnych między innymi berła z największym na świecie brylantem Cullinanem I, a także koronę brytyjską z drugim co do wielkości brylantem na świecie Culinanem II. Z twierdzą również związana jest legenda, która głosi, że dopóki na twierdzy żyją kruki ( symbole wieży) imperium brytyjskie będzie trwało. Zadaniem jednego ze strażników jest opieka nad sześcioma krukami, które tam mieszkają. Podobno ze strachu przed opuszczeniem przez kruki twierdzy podcięto im skrzydła i są pilnie strzeżone.
Tuż obok znajduję „Tower Bridge„. Most zwodzony w Londynie, zbudowany w stylu wiktoriańskim. Jego historia sięga 1872 roku, kiedy to parlament angielski zatwierdził projekt budowy drugiego mostu nad Tamizą. Warunek jaki miał spełniać most to, że jego styl miał harmonizować ze stylem zamku i tak też się stało. Budowę zakończono w 1894 roku. Od tego czasu most jest mostem zwodzonym, umożliwia przepływanie statków oceanicznych do wysokości około 40,5 m ponad poziom wody. Od 1977 roku most ma barwy niebiesko, biało, czerwone. Pierwotnie pomalowany był w barwach szarych jednak z okazji 25 rocznicy koronacji królowej Elżbiety II most zmienił barwy. Charakterystyczna dla mostu są dwie główne wieże pomiędzy, którymi rozciąga się kładka dla pieszych. Sercem mostu są dwa przęsła, które unoszą dwa skrzydła mostu o wadze 1200 ton każde. Od początku swojego istnienia most i kunszt jego wykonania porównywano ze słynną wieżą Eiffla. Dzisiaj już stary parowy mechanizm o wadze 2000 ton otwierania mostu zastąpiono nowoczesnym elektrycznym urządzeniem. Z mostu podziwiamy piękne widoki na Tamizę, szklane wieżowce Londynu idealnie wpasowujące się w krajobraz wielkiej aglomeracji. W oddali widać piękny budynek City Hall i okręt wojenny Belfast, który również udostępniony jest do zwiedzania. Po moście można przejść się na dwa sposoby tradycyjnie chodnikiem zlokalizowanym obok jezdni, lub kładką zawieszoną na wysokości 34 m nad jezdnią, jednak ta przyjemność kosztuje 9 funtów. My podziwiamy widoki ze standardowej wysokości.
Dalej podążamy wzdłuż Tamizy, aż do London Bridge podziwiając Londyńskie krajobrazy po drodze mijamy okręt HMS Belfast epatujący wielkością.
Tak spacerując w oczy nam rzuca się wielokulturowość Londynu i ogromna rzeka ludzi przemierzająca Londyn. Przechodzimy na drugi brzeg Tamizy i powoli kierujemy się do st Paul’s Cathedral. Po drodze mijamy jeszcze stojący pośród budynków The Monument, który jest naprawdę imponująco ładny. Można wejść na górę za dwa funty, jednak patrząc na otaczające go ogromne budynki stwierdzamy, że wielkich zapierających widoków tam nie doznamy, a poza tym nie można tam wchodzić z plecakami trzeba je zostawić na dole. Dlatego my rezygnujemy nie chcąc rozstawać się z naszymi plecakami.
Spacerujemy dalej ulicami Londynu, chodzi się tu inaczej niż po zatłoczonych ulicach Gdańska. Tutaj każdy idzie w swoim tempie ludzie nie biegają nie pchają cię i nie zmuszają żebyś szedł tak szybko jak inni. Odczuć tu można swego rodzaju spokój.
Dochodzimy do Katedry „st Paul’s Cathedral” . Podziwiamy naprawdę niesamowitą budowlę. Do środka można wejść za jedyne 20 funtów. Jest też opcja, żeby wejść na msze świętą, która tu się odbywa w dni powszednie o 8:00, 12:00, niedziele 8:00, 10:15, 11:30, 18:00. Jednak niech was to nie zgubi wstęp na msze jest płatny opłata to 6 funtów. my podziwiamy Katedrę z zewnątrz i wchodzimy do kościoła do linii kas to nam wystarcza, w środku robi tak samo imponujące wrażenie jak na zewnątrz.
Po raz kolejny dzisiaj przeprawiamy się przez Tamizę tym razem przez Milenium Bridge. Tuż przed mostem ustawione są metalowe kule, w odbiciu jednej z nich chcemy sobie zrobić zdjęcie i raptem do kuli w momencie robienia zdjęcia przykleja się mała dziewczynka, która ma z tego wielką radochę, a my zyskujemy fajne zdjęcie. Wchodząc na most warto obejrzeć się za siebie, żeby ostatni raz spojrzeć na Katedrę górującą w oddali. Most jest dostępny tylko dla ruchu pieszego. Most ostatecznie otwarto w lutym 2002 roku. Po pierwszej jego nieudanej próbie otwarcia, po której okazało się, że most wpada w drgania i jest niestabilny, przebudowano go, a cała budowa mostu pochłonęła nie banalną sumę 23 milionów funtów.
Znowu idziemy wzdłuż Tamizy tym razem wypatrując w oddali słynnego London Eye. Tutaj panuje duży ruch jest mnóstwo ludzi jedni grają na skrzypcach zbierając pieniądze na naukę inni puszczają miliony baniek. Wszędzie jest mnóstwo ludzi, biegających, jedzących lunch i zwiedzających jak my. Do tego wszystkie dochodzą uliczni artyści próbujący zaciekawić swoim talentem przechodniów. Po drodze mijamy też kolorową karuzele, która tak mi się kojarzy z amerykańskimi wesołymi miasteczkami.
Za chwilę naszym oczom ukazuje się London Eye i wielka kolejka do kasy. Aby przejechać się karuzelą musimy jedynie kupić bilet za 19 funtów. Jednak kolejka trochę odstrasza, a że mamy mało czasu podziwiamy chwilę i ruszamy dalej przecież Big Ben czeka 🙂 .
Może i Londyn sam w sobie nie zachęca strasznie do zwiedzania, ale przyznać trzeba, że jego zabytki i kunszt z jaką są wykonane budynki budzą wielki podziw. Dla wszystkich, którzy się zastanawiają czy warto ja mówię, że warto. Co prawda zarówno Big Ben jak i Westminster Palace jest prawie niedostępny dla szeregowego turysty, to z zewnątrz robi wystarczająco imponujące wrażenie. Jeżeli chodzi o kwestie zwiedzania to jeżeli nie jesteśmy Anglikami to Parlament udostępniony do zwiedzania dla obcokrajowców jest tylko w niedziele w czasie letnich dni otwartych, a cena to 15 funtów.
Tuż obok jest Wesminster Abbey. Opactwo Westminsterskie ma niemal 1000 lat. To tutaj biorą śluby rodziny królewskie. Tak samo jak Big Ben i Westminster Palace prezentuje się z klasą godną tak wiekowego budynku. Oczywiście aby wejść do środka należy zapłacić jedyne 20 funtów. Jednak dla chętnych odwiedzających Londyn w niedziele istnieje możliwość uczestniczenia we mszy świętej całkowicie za darmo.
W drodze do kolejnego miejsca naszego przeznaczenia mijamy akurat młodą parę robiącą sobie sesję ślubną na ulicach Londynu.
Dalej na naszej mapie znajduje St James’s Park. Najpiękniejszy park w Londynie. Podziwiamy tutaj całe mnóstwo różnych mieszkających tu gatunków ptaków. A najbardziej zachwycają nas pelikany, które jak dla mnie były punktem kulminacyjnym dzisiejszego zwiedzania. Mamy niesamowitą okazję podziwiania rytuału ich karmienia. Na początku obserwuję ich dostojne wyjście z wody na brzeg, a chwilę później stoją tuż koło mnie przy płocie i rozciągają swoje skórzaste dzioby przygotowując je na rybną ucztę. Łukasz akurat odszedł kawałek dalej więc go szybko wołam, podchodzi do płotu i wygląda to tak jakby wszystkie pelikany coś od niego chciały krzycząc głośno w jego kierunku. Jednak chwilę później ukazuje nam się cel ich krzyków – Pan, który je karmi nadchodzi z pewnej odległości. Tutaj też pierwszy raz widzę słynne szare wiewiórki jedzące z ręki.
No i w końcu docieramy do słynnego Trafalgar Square, gdzie zawsze jest mnóstwo ludzi wokół, jest to miejsce spotkań wielu londyńczyków, którzy przesiadują tu na schodach. Tuż obok znajduje National Gallery , muzeum jest darmowe, każdy może tutaj wejść i podziwiać słynne obrazy znanych artystów. Muzeum w środku zapiera dech swoim ogromem i niezliczoną ilością obrazów. My niestety wchodzimy tylko na chwilę bardzo żałujemy, że nie możemy tutaj zostać dłużej, ale na pewno kiedyś tu wrócimy. Wnętrza muzeum są idealnym miejscem, żeby chociaż na chwilę uciec od zgiełku miasta. My nie omieszkaliśmy skorzystać z tej okazji i podziwiamy słynne Słoneczniki Van Gogha.
Obowiązkowym punktem do zobaczenia jest słynne Picadilly Circus, czyli najsłynniejsze skrzyżowanie w Londynie. Znane ono jest ze swoich charakterystycznych reklam. Zaglądamy tutaj odbijając trochę w bok w drodze do Buckingham Palace.
Dalej już wolnym spacerem, bo jesteśmy już trochę zmęczeni kierujemy się do Buckingham Palace. Idziemy przez park powoli rozkoszując się Londyński słońcem. Tutaj mam okazję zrobić sesję zdjęciową niesamowitej wiewiórce, której mam okazję towarzyszyć w czasie jej konsumpcji lokalnych parkowych specjałów.
Ostatnim punktem naszej wycieczki jest Buckingham Palace. Dom Królowej ELżbiety. Oczywiście miejsce to jest dostępne do zwiedzania przez turystów, ale tylko w czasie wakacyjnej nieobecności Królowej, czyli zazwyczaj w sierpniu i wrześniu.
Z Buckingham Palace kierujemy się do Victoria Coach Station skąd o 17.00 mamy autobus. To koniec naszego zwiedzania Londynu na więcej nie mamy już czasu i siły. Na pewno jeszcze tu wrócimy.
Nasza trasa na mapie: