Łysica 612 m n.p.m. – Góry Świętokrzyskie – KGP

“Razem z nami będziesz wędrował, Po Łysicy i Świętym Krzyżu, Poznasz urok Gór Świętokrzyskich”.  Korzystając z ostatnich dni urlopu zakwaterowaliśmy się w Busku Zdrój w hotelu Słoneczny Zdrój . Postanowiliśmy zafundować sobie luksus po trudach wędrówek po schroniskach. Był to strzał w dziesiątkę 🙂 . Pod nosem mamy basen i saunę w której relaksujemy nasze zmęczone mięśnie. Wybraliśmy to miejsce nie tylko dla odpoczynku, ale  też aby zdobyć kolejny z listy szczyt KGP – Łysicę. Ponieważ mój mąż złapał chyba jakąś grypę żołądkową po naszym pobycie w Roztoce postanawiamy maksymalnie wykorzystać błogie lenistwo w hotelu i tuż przed wyjazdem do domu wejść na Łysicę w między czasie zwiedzamy trochę miejscowość jest to typowo sanatoryjne uzdrowisko co widać po wędrujących po parku ludziach. Park jest ładny hasają w nim wszędzie rude wiewiórki.

Jemy lody i pozwalamy ogrzać się promieniom słonecznym, których tak nam brakowało w Tatrach.

Nastaje ostatni dzień urlopu czas wracać do domu tęsknimy już za własnym łóżkiem, ale też wiem jak bardzo będziemy tęsknić za bezkresnym widokiem gór nas otaczających i pewnie dopiero za rok może wcześniej uda nam się znowu postawić nasze stopy na górskim szlaku. Stawiamy nasze stopy na drodze na ostatni szczyt w czasie tego urlopu. Podejście, krótkie ale ku przestrodze dla innych polecam jednak wziąć na ten szlak buty trekingowe bo szlak może i jest spacerowy, ale strasznie błotnisty, a pod koniec kamienisty co jest i tak lepsze niż błoto na pierwszej połowie szlaku.

W niedługim czasie wchodzimy  na szczyt, no cóż nie są to widoki jak w Tatrach, ale coś tam widać.  Na górze jest sporo ludzi jako, że jest to długi weekend sierpniowy, wszyscy korzystają i spacerują. Pstrykamy jeszcze parę fotek i schodzimy do samochodu.

Samochód zostawiliśmy przy hotelu  na parkingu, tuż na przeciwko kościoła który co prawda jest płatny 10 zl, ale za to monitorowany no i jest miejsce do zaparkowania czego nie można powiedzieć o przydrożnych parkingach, które pękają dzisiaj w szwach. I  można tą kwotę  z opłaty w całości za parking wykorzystać w barze więc siadamy na kawę i rozmawiamy o minionych pełnych wrażeń dwóch tygodniach.

Nasza trasa:

Roztoka deszczem malowana

Góry moje góry  dobrze was mieć tu obok i budzić się w cieniu waszego piękna. Godzina 8:00 idziemy, schodzimy ze schroniska w Dolinie Pięciu Stawów na dół do naszej wytęsknionej i wyczekanej Roztoki. Robimy parę zdjęć po drodze, gubimy szkiełka od okularów, które wpadają w szczelinę pomiędzy kamieniami ułożonymi na szlaku. Robimy przystanek, żeby poprzesuwać kamienie i wydostać z pomiędzy nich naszą zgubę. W końcu ruszamy dalej.

Jesteśmy w naszej ukochanej roztoce, jedyne co nas martwi to niezbyt korzystne prognozy na dalsze wędrówki 🙁 . Trudno dobrze, że mamy pierogi. Kolejne dwa dni spędzamy na szwendaniu się to idziemy na gęsią szyję to do Zakopanego, pogoda nie nastraja na dłuższe wędrówki non stop pada i wszystko chowa się za chmurami.

Znowu nici z naszych planów wejścia na Rysy nie ma pogody no cóż może za rok zobaczymy. Za to brzydką pogodę wynagradza nam widok na szlaku pięknej ogromnej sowy, która z nostalgią i spokojem odpoczywa sobie na gałęzi drzewa oddalanego o jakieś 100 metrów od szlaku. Widok niezapomniany pierwszy raz widziałam wielką sowę w jej naturalnym środowisku. Niestety nie udało nam się jej uchwycić na zdjęciu była zbyt daleko dla naszego obiektywu.

Koniec, nastał nasz ostatni dzień czas wracać. podczas schodzenia na parking do samochodu na szczęście nie towarzyszy nam deszcz,  a nawet gdzieniegdzie przebijają się promienie słońca.

Na ostatnie dwa dni zaplanowaliśmy przejazd w góry Świętokrzyskie, chcieliśmy zdobyć nasz kolejny szczyt z listy szczytów Korony Gór Polski – Łysicę.