Pani Chania

W nasz ostatni dzień przed wyjazdem zwiedzamy Chanie, kupujemy pamiątki i spacerujemy po uliczkach co chwilę napotykając na  niesamowite zakamarki tego miasta. Zwiedzamy każdą uliczkę i starówkę. Chłoniemy każdy widok staramy się wszystko zapamiętać. Jest to udany wieczór udaje nam się kupić dla każdego z naszych bliskich jakąś małą miejscową pamiątkę.

Na koniec dnia odwiedza nas cykada zasiadając wdzięcznie na drzewie tuż obok naszego tarasu. Cieszymy się ostatnimi dniami i chłoniemy wszystkie zapachy ziół rosnących obok nas i nie możemy się nadziwić widokowi wielkiego krzaka bazylii.

Iść ciągle iść. Wąwóz Samaria.

Początkowo planowaliśmy do wąwozu Samaria dostać się na własną rękę transportem publicznym. Jednak dzięki pewnemu miłemu Belgowi, który był naszym sąsiadem, wybraliśmy poleconą przez niego tutejsze biuro turystyki. Cena wycieczki w biurze Attios Travel Agency (centrum Chani), była identyczna z ceną jaką byśmy zapłacili jadąc na własną rękę i kupując bilety. Więc wybieramy się do biura i wykupujemy wycieczkę. Autobus biura podjeżdża po nas pod hotel o 5 rano. Jakie jest nasze zaskoczenia kiedy oprócz przywiezienia i odwiezienia dostajemy prawdziwego przewodnika piechura, który nam o wszystkim opowiada przestrzega i pilnuje od początku do końca 🙂 .  Do wejścia do wąwozu nasz autokar dojeżdża jako pierwszy więc mamy ten komfort, że oprócz naszych współtowarzyszy autobusowych w wąwozie idziemy w naprawdę małym towarzystwie. Co wiadomo często się nie zdarza ponieważ to miejsce odwiedzają dziennie tysiące turystów.

Po drodze mijamy mnóstwo poustawianych kopczyków przez turystów, które przypominają nam te towarzyszące podczas drogi na Psiloritis.

Po około dwóch i pól godzinie drogi wśród cudów natury docieramy do półmetka gdzie mamy okazje zobaczyć słynne kozy Kri Kri. Jak widać na zdjęciu i te skaczące i te już trochę nadgryzione zębem czasu. Kozy są niesamowite jest tu jeszcze mało ludzi więc całkiem śmiało podchodzą żeby chapnąć coś do jedzenia.

Dalej w drogę. Dzięki temu, że dojechaliśmy tutaj tak wcześnie to mamy komfort wędrowania w cieniu. Słońce nas dopiero spotka tuż z najsłynniejszym odcinkiem wąwozu.

Po drodze mija się kilka przystanków, na których można odpocząć ochłodzić się, uzupełnić zapasy wody, ponieważ woda tutaj jest zdatna do picia, no i skorzystać z toalet.

Tuż przed najwęższym miejscem wąwozu Samaria co chwilę rozstawione są tabliczki ostrzegające przed spadającymi kamieniami i informujące o tym, że należy poruszać się w tym miejscu szybko i nie zatrzymywać się.

Wędrówka jest długa, ale warta wysiłku dla niezapomnianych widoków, w końcu to najdłuższy wąwóz w Europie. Sama wędrówka zajmuje około 5- 6 godzin, ale za to cały czas idziemy w dół, ponieważ wejście jest położone w najwyższym punkcie wąwozu. Opcja naszej wycieczki przewidywała powrót statkiem z Agia Roumeli. Po dotarciu do końca wąwozu mamy jeszcze dużo czasu do powrotu dlatego postanawiamy ochłodzić się w morzu. Dla odmiany piasek na plażach tutaj jest czarny i wyjątkowo mocno parzy stopy, pewnie ze względu na kolor 😉 . Sama woda tutaj jest tak krystalicznie czysta i pełna ryb, że nie możemy się nacieszyć tą chwilą.

 Po odpoczynku udajemy się promem do sąsiedniej miejscowości Sougia, gdzie czeka na nas autokar który odwozi nas do hotelu.